Armed Assault 1, dodatek Queen's Gambit, kampania Queen's Gambit, misja numer 1 (tzn. pierwsza misja w której można sterować, cut-scenki i inne przerywniki się nie liczą). Mamy skontaktować się z informatorem, ale okazuje się, że to pułapka, dochodzi do radosnej wymiany ognia.
I teraz moje pytanie: jest jakiś taktyczny sposób na tę misję?
Pierwszy pomysł, jaki mi przyszedł do głowy - to spierdalać jak najszybciej i jak najdalej. Ale reszta naszej wesołej gromadki po prostu bohatersko stawia czoła... i kiedy ginie dowódca (czyli postać sterowana przez AI, a nie przez gracza)... game over. A taka piękna taktyka, wprost z podręcznika Sun Tzu
Drugi pomysł to próbować powystrzelać sukinsynów. Niby jest nas pięciu okropnie paskudnych najemników. Tyle że ci paskudni najemnicy zachowują się niczym małe dziewczynki na wycieczce - piknik sobie robią. Zamiast poszukać dobrych pozycji do obrony - po prostu kładą się tam gdzie są. Myślę - dobiec do czegoś, kontenera, ściany - i mieć przynajmniej plecki bezpieczne. Fajnie. Zadziałało. Ale i tak dowódca zginął. Game over.
Trzeci pomysł... w realu to niegłupio byłoby najpierw obejść cały teren, trochę sprawdzić co i jak. Na miejsce spotkania wysłać jednego - a pozostałych czterech umieścić na "strategicznych" pozycjach. W najgorszym razie zginie ten jeden co poszedł, reszta będzie miała szansę na odwrót, czyli "atak w alternatywnym kierunku". Sęk w tym, że w tej misji nie dowodzę, a twórcy jakoś mało przejęli się realizmem idąc w kierunku FPP w konstrukcji tej misji.
Ma ktoś jakiś pomysł - poza bohaterskim strzelaniem z nadzieją że po kolejnym load nieprzyjaciele wylecą z tych samych pozycji co poprzednio?
Queen's Gambit - misja 1
Moderator: Inkwizytor
-
- Posty: 79
- Rejestracja: 19 września 2008, 08:02
- ID Steam:
- Numer GG: 1489462
- ID gracza: 0
- Lokalizacja: lubuskie
Re: Queen's Gambit - misja 1
Ja tę misję przeszedłem normalnie, tam jest zasadzka bodajże w jakiejś cementowni czy coś, w momencie wejścia na jej teren zza pagórkow po prawej stronie i z lasu po lewej wyskakuja partyzanci i grzeją do nas ile wlezie. Za pierwszym razem odparłem atak bez strat własnych chowając się za hałdami kamieni czy węgla czy co to tam jest Niestety nasz oddział nie jest najlepiej zorganizowany i większość misji spoczywa na barkach gracza.Ale pamiętam,że wystarczyło trzymać się oddziału i osłaniać tyły a wszystko pójdzie sprawnie. Sporo zabawy i trudu sprawiło mi tez "ścignięcie" tego gościa z którym mamy się spotkać, zanim go dopadłem nieźle się nabiegałem. Podsumowując, nie wiem,czy dobrze Cię zrozumiałem,ale nie próbowałem przejść tej misji nie oddając ani jednego strzału, a wykonując ściśle polecenia dowódcy i mając oczy otwarte współpraca z grupą pójdzie sprawnie. Jeśli w trakcie zasadzki zameldujesz o obecności wroga np. z tyłu któryś z najemników zacznie strzelać w tym kierunku. Mam nadzieje,że pomogłem. Pozdrawiam
"Spadochroniarze nie umierają.... Idą do piekła,żeby się przegrupować."
Re: Queen's Gambit - misja 1
Trzeba będzie popróbować.
Gwoli wyjaśnienia.
W takiej sytuacji, mając pięciu ludzi (w tym snajpera i rkm) nigdy nie pchałbym się całą grupą na umówione miejsce. Najpierw "obwąchałbym" okolicę, ze szczególnym uwzględnieniem miejsc takich jak kominy itp. Potem sam umieściłbym snajpera - nie na kominie, bo to zbyt oczywiste - ale w takiej odległości, żeby chłopak nie musiał się kolbą karabinu oganiać od wrogów. Przy snajperze mógłby zostać jeszcze ktoś, dla towarzystwa i w ogóle. Ładnie w jakimś miejscu przytulnym kazałbym rozstawić rkm. I znowu może dać kogoś do pomocy. A na miejsce spotkania wysłałbym największą ofermę, w końcu dajemy mu zginąć jako pierwszemu. Na rozpoznanie.
Ciąg dalszy - w "realu" - mógłby być różny. Jeżeli nieprzyjaciel (partyzanci jacyś) nie jest totalnie narąbany - to nie będzie strzelał do pojedynczego żołnierza... nie wiedząc gdzie jest i co robi reszta. Będzie czekał. Prawdopodobnie może się w ogóle nie ujawnić. Jeżeli to jacyś fanatycy - to może zaczną strzelać i do jednego. Im bardziej głupi i niewyszkolony przeciwnik - tym większa szansa że nasz "zwiadowca" zdoła się gdzieś schronić. I tu rola pozostałej części oddziału - mają przejąć inicjatywę gdy nieprzyjaciel się ujawni i będzie próbował sam wejść na odkryty teren. Przy okazji osłaniając odwrót "zwiadowcy". Aha, dodatkowy plus dodatni za to, że tak rozstawieni ludzie daliby radę zameldować o pułapce dowództwu.
Tymczasem twórcy z QG z BI założyli, że nie ma jak postrzelać sobie - czyli jesteśmy w dosyć kijowej pozycji (Słońce świeci w oczy, krzaczory, okrążenie, mały dystans i przewaga liczebna nieprzyjaciela) i powinniśmy sobie dać radę, byle dostatecznie szybko zdejmować niemilców. Dobrze można i tak, czyli rozglądać się wokoło i może grupa da radę.
Gwoli wyjaśnienia.
W takiej sytuacji, mając pięciu ludzi (w tym snajpera i rkm) nigdy nie pchałbym się całą grupą na umówione miejsce. Najpierw "obwąchałbym" okolicę, ze szczególnym uwzględnieniem miejsc takich jak kominy itp. Potem sam umieściłbym snajpera - nie na kominie, bo to zbyt oczywiste - ale w takiej odległości, żeby chłopak nie musiał się kolbą karabinu oganiać od wrogów. Przy snajperze mógłby zostać jeszcze ktoś, dla towarzystwa i w ogóle. Ładnie w jakimś miejscu przytulnym kazałbym rozstawić rkm. I znowu może dać kogoś do pomocy. A na miejsce spotkania wysłałbym największą ofermę, w końcu dajemy mu zginąć jako pierwszemu. Na rozpoznanie.
Ciąg dalszy - w "realu" - mógłby być różny. Jeżeli nieprzyjaciel (partyzanci jacyś) nie jest totalnie narąbany - to nie będzie strzelał do pojedynczego żołnierza... nie wiedząc gdzie jest i co robi reszta. Będzie czekał. Prawdopodobnie może się w ogóle nie ujawnić. Jeżeli to jacyś fanatycy - to może zaczną strzelać i do jednego. Im bardziej głupi i niewyszkolony przeciwnik - tym większa szansa że nasz "zwiadowca" zdoła się gdzieś schronić. I tu rola pozostałej części oddziału - mają przejąć inicjatywę gdy nieprzyjaciel się ujawni i będzie próbował sam wejść na odkryty teren. Przy okazji osłaniając odwrót "zwiadowcy". Aha, dodatkowy plus dodatni za to, że tak rozstawieni ludzie daliby radę zameldować o pułapce dowództwu.
Tymczasem twórcy z QG z BI założyli, że nie ma jak postrzelać sobie - czyli jesteśmy w dosyć kijowej pozycji (Słońce świeci w oczy, krzaczory, okrążenie, mały dystans i przewaga liczebna nieprzyjaciela) i powinniśmy sobie dać radę, byle dostatecznie szybko zdejmować niemilców. Dobrze można i tak, czyli rozglądać się wokoło i może grupa da radę.
Re: Queen's Gambit - misja 1
No to odpowiadam sam sobie. Bo udało się mi się przejść misję numer 1 z Qeen's Gambit bez strat i w miarę "taktycznie". Bez problemów, niemal jak spacerek. Trochę to trwało zanim wpadłem na to jak to zrobić (nie, nie próbowałem przez parę miesięcy, po prostu czasem robię coś poza graniem w gry komputerowe), ale chyba było warto...
1. Na początku biegiem na wzgórze "po lewej" stronie cementowni czy czegoś tam(być może z pistoletem w dłoni biegnie się szybciej, być może pistolet jest też nieco cichszy, ale to bez wielkiego znaczenia). Tzn. jeżeli ustawić się w kierunku markera pokazującego miejsce spotkania - to jest to pagórek z lewej strony. Tam jest dwóch partyzantów bardzo zajętych strzelaniem do naszego helikoptera, nie są wielkim problemem gdy się ich zajdzie z boku, ale niedopilnowani mogą narozrabiać.
2. Dobrze "pożyczyć" od nich wyrzutnię "igły", przyda się potem w kolejnych misjach.
3. Trochę się wychylić za krzaczorów i ze wzgórza osłaniać "naszych", tj. najemników. Chyba równie ważne jak celne strzelanie - jest gapienie się co się dzieje - i ostrzeganie naszych. Bo będą atakowani z wielu stron - samo podanie im pozycji przeciwnika czyni niemal cuda.
4. Jak się trochę uspokoi - biec w kierunku wskazanym kursorem - oczywiście nie zapominając że trzeba strzelać kiedy trzeba strzelać. Jak trafi się pusty łazik (a zawsze się trafia) - to użyć go do pościgu.
Wariant B, nie przetestowany: zabrać wyrzutnię Igły z Igłą (ale jak? profilaktycznie posłać granaty 40mm w miejsce gdzie lubią być strzelcy z tymże sprzętem?); gdy pojawi się helikopter (czyli nie spieszyć się aby zdążyć na czas, przed helikopterem) strzelić z wyrzutni.
Drobna uwaga: nie wiem czemu w misji numer 2 ma się broń z tłumikami - a w misji numer 3 z powrotem tę broń i amunicję z jaką kończyło się misję numer 1.
1. Na początku biegiem na wzgórze "po lewej" stronie cementowni czy czegoś tam(być może z pistoletem w dłoni biegnie się szybciej, być może pistolet jest też nieco cichszy, ale to bez wielkiego znaczenia). Tzn. jeżeli ustawić się w kierunku markera pokazującego miejsce spotkania - to jest to pagórek z lewej strony. Tam jest dwóch partyzantów bardzo zajętych strzelaniem do naszego helikoptera, nie są wielkim problemem gdy się ich zajdzie z boku, ale niedopilnowani mogą narozrabiać.
2. Dobrze "pożyczyć" od nich wyrzutnię "igły", przyda się potem w kolejnych misjach.
3. Trochę się wychylić za krzaczorów i ze wzgórza osłaniać "naszych", tj. najemników. Chyba równie ważne jak celne strzelanie - jest gapienie się co się dzieje - i ostrzeganie naszych. Bo będą atakowani z wielu stron - samo podanie im pozycji przeciwnika czyni niemal cuda.
4. Jak się trochę uspokoi - biec w kierunku wskazanym kursorem - oczywiście nie zapominając że trzeba strzelać kiedy trzeba strzelać. Jak trafi się pusty łazik (a zawsze się trafia) - to użyć go do pościgu.
Wariant B, nie przetestowany: zabrać wyrzutnię Igły z Igłą (ale jak? profilaktycznie posłać granaty 40mm w miejsce gdzie lubią być strzelcy z tymże sprzętem?); gdy pojawi się helikopter (czyli nie spieszyć się aby zdążyć na czas, przed helikopterem) strzelić z wyrzutni.
Drobna uwaga: nie wiem czemu w misji numer 2 ma się broń z tłumikami - a w misji numer 3 z powrotem tę broń i amunicję z jaką kończyło się misję numer 1.