W nocy z 18-19 wracałem firmowym Palio z Poznania.
Powiem Wam, że w TV wszystko wyglądało... "bezpiecznie'
Przypadek sprawił, że ok 22.00 zatrzymałem się na małą szamkę przy jakimś CPN... W trakcie paszy zaczęło wiać i tak jak wcześniej napisał Zajcew: "deszcz padał równolegle do gleby". Szok.
Jak opuszczałem CPN to zaczęły blachy z dachu lecieć - strasznie niemiłe uczucie.
Jadąc dalej mijałem zwalone drzewka, samochody na poboczu, które nie dążyły zahamować (sam wyciąłbym w 3). Po szosie jechało się tak jak po leśnej drodze

liście, gałęzie, konary... Jechałem z dwoma kumpelami i zastanawialiśmy się tylko czy będziemy jutro w dzienniku czy nie
