Combat Operations Specialists Attachment

Dział graczy cooperative: Combat Operations Specialists Attachment
http://www.cosaofficial.pl

Moderator: Inkwizytor

Tenk
Posty: 243
Rejestracja: 25 grudnia 2008, 20:58
ID Steam:
ID gracza: 4

Re: Combat Operations Specialists Attachment

Post autor: Tenk »

Obrazek
COSA została zaproszona do wąskiego grona polskich grup coop uczestniczących w projekcie Confusion. Zadaniem tego projektu, organizowanego w pierwszej kolejności przez grupy A2C i CFOG, jest integracja polskiej sceny ArmA 2 oraz sprawdzenie swoich zdolności w symulacji operacji militarnej na dużą skalę.
Event będzie miał miejsce 21 maja br. (sobota) i weźmie w nim udział ok. 50 ludzi z paru grup. Jest to dobry moment dla nas, by pokazać naszą wartość, a także wprowadzić nowych graczy w nasze grono.
Gracze zainteresowani wzięciem udziału w owym wydarzeniu jako część grupy COSA zapraszamy na nasze forum celem pozyskania dalszych informacji.

Dokument zawierający dane na temat Operacji Confusion dostępny jest pod tym linkiem.

Zapraszamy ;)
Tenk
Posty: 243
Rejestracja: 25 grudnia 2008, 20:58
ID Steam:
ID gracza: 4

Re: Combat Operations Specialists Attachment

Post autor: Tenk »

Miło mi poinformować, że w dniu wczorajszym w późnych godzinach wieczornych został opublikowany AAR (After action report) autorstwa SaS TrooPa z operacji Confusion, w której grupa COSA brała udział pod kryptonimem Kobra. Raport dostępny pod tym linkiem http://forum.cosa.xaa.pl/index.php?topic=389.0 .

Wszelkie pytania i komentarze mile widziane ;)

edit:
W najbliższych dniach spodziewamy się kilku zmian w raporcie, chętnych zapraszamy do śledzenia tematu na naszym forum.
Awatar użytkownika
SaS TrooP
Posty: 1586
Rejestracja: 30 października 2008, 17:30
ID Steam:
ID gracza: 0
Lokalizacja: Wodzisław Śl.
Kontakt:

Re: Combat Operations Specialists Attachment

Post autor: SaS TrooP »

Tak więc powstał AAR z największej polskiej operacji coop wszech czasów. Liczba graczy wyniosła - uwaga! - 61 graczy!
Operacja została rozegrana dnia 21 maja 2011 roku we współpracy z grupami A2C, COSA, CFOG oraz ACPL. AAR ten przedstawia punkty widzenia grup COSA oraz A2C.



AFTER ACTION REPORT - (CON)FUSION

Obrazek

KOBRA

Kobra HQ - SaS TrooP

Kobra (FT Dowódcy polowego):
SL - Tenk
Medic - KubX
Marksman - GROM
Rifleman - Zaridian

Kobra 1 (FT Szturmowy):
TL - Szlamek
AR - Elas
Rifleman - Kofeina
Anti-Armour Rifleman - Max255

Kobra 2 (FT Wsparcia):
TL - Qbas
MG - Skurcz
AR - Freezen
Rifleman - AI


MANGUSTA

HQ Mangusta

Dowódca HQ/RTO - Wyspa

Mangusta Pappa

Dowódca polowy/RTO - Refvex

Mangusta Alpha

FTL - Lt_Mic WIA
Medic - Barney
Automatic Rifleman - KaRV
AT - KanePL WIA
Rifleman AT - Darek
Assistant AR - TASMAN

Mangusta Bravo

FTL - Piotr
Medic - Laxentis WIA
Automatic Rifleman - Morn
Marksman - Duku
Rifleman AT - tsuki WIA
Assistant AR - Jaromaz KIA

Rock - M2A3 Bradley

Lead/RTO - Wiktor
Driver - Kriss
Gunner - KLimek


Rezerwa

Stasica (Do oddziału Alpha)
Movart (Do oddziału Bravo)
Tomek (Do oddziału Alpha)




Wejdziemy tam LandRoverami, jak i na nas przystało.
Zrobimy trójkąt, jak zwykle: HQ i wsparcie na wzniesienie wyższe lub korespondujące.
Szturm wejdzie frontem albo flanką.
Nie wykluczam zastosowania moździerzy, wszystko zależy od ciebie, Tenk...

Nie możemy użyć na wiosce uderzenia JDAM.
To cholerny ślub, spodziewamy się nawet parudziesięciu osób.
Lokalsi nie zaakceptują śmierci tylu cywilów.
Niestety...


Odprawa Kobry jest ostra i bezpośrednia: dowódca sztabowy przedstawia swoje spostrzeżenia bez żadnej niepotrzebnej cenzury, stoi przed podwładnymi w praktyce jak przyjaciel, nie jak wywyższający się król. Priorytetem jest przecież braterstwo broni, zdolność ochrony swoich towarzyszy, a dla sztabu - nie wpakowanie swoich w jakieś łajno...
Jest cholernie gorąco. Temperatura na lotnisku Rassman wynosi 36 stopni Celsjusza. Powietrze przed lądującym akurat Herkulesem faluje, praktycznie rozmywając sylwetkę tego kolosa. Kontrolerzy lotów są spoceni od ciągłego machania flagami. Żołnierze US Army, którzy mają wątpliwy zaszczyt sprawować wartę odwadniają się w mgnieniu oka. Zdarzają się omdlenia, zasłabnięcia. Nawet takim rosłym facetom.
Wszędzie wokół bieganina. Ostatnie pododdziały bojowe zbierają się na briefingi, niektóre już briefingi zakończyły. Ci ostatni biegną teraz do nadziału, który wyda im amunicję i oporządzenie, zgodnie z odpowiednim rozkazem Góry.
Wiatraczek w namiocie COSy ciężko pracuje, ale rzęzi przy tym jak gdyby już nie mógł i lada chwila miał wybuchnąć. Żołnierze, jeszcze bez ciężkiego sprzętu, wielu z gołymi torsami, obserwuje mapę, tablicę i oficera.

Mike to stacja radiowa, która może zostać użyta przez bojowników talibskich do wezwania posiłków, przez co zagrożone zostanie uderzenie Mangusty i Grzechotnika.
Wy musicie totalnie zabezpieczyć ten odcinek, zapewnić przeprawę Skorpionowi i - jeśli będzie to konieczne - uderzeniem z flanki najebać frajerom w Kakaru, wtórując Manguście.


Huk silników.
Bradley Mangusty sprawdza ostatecznie swoją sprawność. Bieganina nie ustaje. Ktoś szuka radia, ktoś szuka tego kogoś szukającego radia, ktoś szuka broni, ktoś pojazdu, a ostatni szuka radia, broni, pojazdu i kolegi, który szuka radia...
Burdel.

Operacja w dużej mierze będzie improwizowana, to znaczy, że faktyczny plan ataku układany dopiero po fazie Alpha. Przypominam: Alpha, rozpoznanie, Bravo, zajęcie pozycji wyjściowych, Charlie, eliminacja celów, Delta, ewakuacja.

Nikt nie może spieprzyć. My nie załatwimy radia, Mangusta będzie w dupie, Grzechotnik nie rozwali pelotek, wszyscy będziemy w dupie, Skorpion nie zablokuje przełęczy Darbang, wszyscy będziemy w dupie. Mangusta nie zajmując Kakaru wiele nie namiesza, co najwyżej wypchnie bandytów na Skorpiona, nas, czy tam Grzechotnika.

Nie.
Tłumaczenie, że w wypadku naszego niepowodzenia udupimy tylko jedną drużynę jest nie na miejscu.

Nie, ta operacja powiedzie się. Z Kościoła wróciłeś, że taki defetystyczny?

Bieremy manatki i robimy co trzeba.


Po wyjściu z namiotu znów upał, Słońce dopiero wzeszło, ale ostro daje... popalić?
Ja się topię, kamerzyści też, ale wytrzymać trzeba. I tak nie niesiemy tyle co ci faceci wokoło.
Zatrzymuję jednego z żołnierzy, już w oporządzeniu. Zrządzenie losu: dowódca polowy Mangusty!

Jak idą przygotowania? Kiedy będę mógł wyruszyć?
Idą gładko. Mangusta wychodzi teraz z bazy, żeby zrobić miejsce innym formacjom. Bierzemy jednego Bradleya, M2A3, CROWSa i dwa KMy. Zabierasz się z nami?
Propozycja nie mogła być lepsza. Tak oto zabieramy się z Mangustą.
Na odchodnym widzimy jeszcze sztabowca z COSy dzielnie przemierzającego bazę na motocyklu, zmierzającego w stronę odcinka Kobry. Interesująca metoda przekazywania ostatnich danych...

Mangusta zatrzymuje się po dłuższej chwili jazdy. Jesteśmy teraz na skrzyżowaniu za lotniskiem i czekamy na rozmieszczenie pozostałych formacji. Gdy to następuje (po dłuższej chwili, cztery niezależne pododdziały muszą się przecież zebrać, poskładać i uporządkować) wyruszamy ponownie. Humvee prowadzą, strzelcy czujnie obserwują okolicę. Oczy pasażerów nie zamykają się. Zauważam, że wciśnięte są w... pobocze.
Wyjaśnienie dociera szybko.

Oczywiście, że IED.
Nawet na naszym terenie te szity się zdarzają. Lepiej być czujnym, acz przez to nawet najkrótsza podróż to mordęga...


Mangusta sprawdza teren, jest pierwszą formacją, pionierem. Dalej drogą główną, przez Bastam z wielkim meczetem, szybki przejazd przez Falar, wyznaczony jako zgrupowanie sił COSA, i dalej na południe i południe. Finalnie zatrzymujemy się w Anar. To już strefa graniczna. My skończyliśmy się paręset metrów dalej. Tutaj są tylko Oni.
Nerwowa atmosfera. Oczy wokół głowy. Napięcie udziela się także mi. Szlag niech trafi ustawę o zakazie posiadania broni przez korespondentów!
Ten cholerny hełm jest ciężki.
Siedzę przyklejony do drzwi pojazdy. Dobrze, że chociaż mogłem wyjść, ale żołnierze jakby mnie nie zauważali. Szlag, jestem ciężarem, mają teraz większe zmartwienia. Czekają na rozkazy.
Dociera Skorpion. Trzy ciężkie Humvee, dobrze uzbrojone, przygotowane do rajdu. Zastanawia mnie jednak, czy nie utoną w piachu. Żołnierze totalnie mnie ignorują, po prostu kolejne zasrane centymetry sześcienne tego-cholernego-zasranego-ciepłego-powietrza...
Podsłuchuję jednak radio. HQ dogaduje się, bójek nie ma, ale COSA wolno wychodzi na pozycje, bo mieli pozostawić pojazdy jeszcze na terenie sojuszniczym. Nie ma w tym nic dziwnego.

Nie wiem, czy zachowanie pojazdy.
Infiltrujemy najgłębiej ze wszystkich grup jeszcze w fazie rozpoznania. Jeśli wykryją wasze pojazdy, operacja może zawisnąć na włosku. Inni nie zdążą zająć pozycji wyjściowych, zwłaszcza Skorpion.


Tymczasem dowództwo znalazło sobie stanowisko dosłownie metry od gniazda szerszeni.

Przecież Ferudd Abar jest pod naszą kontrolą? Mimo, że to granica...
No jak widać nie jest. Samo miasto jest zresztą bezpieczne, tylko kopalnia, która w tej chwili obserwujemy znajduje się w rękach bojówki. Nie możemy teraz zrobić rozpierdolu.
Jako HQ nie powinniście operować w bezpiecznej odległości od nieprzyjaciela? Walczący przywódcy nie kontrolują bitwy.
Nie będziemy z nimi walczyć. To ostry wrzód na dupie, ale z tego wzgórza jest cholernie dobra łączność. Będziemy siedzieć za granią i czasem spoglądać na kopalnię. Tymczasem... pracujemy! I zostawiamy tych w kopalni.
Jak to teraz wygląda? Czy wszystko idzie zgodnie z planem?
Idzie idzie. Właśnie wysłałem Kobrę na terytorium nieprzyjaciela i dokonujemy działań infiltracyjnych, szukamy dziury, żeby zająć dobre pozycje wyjściowe do uderzenia na tą radiostację.
A reszta?
Reszta? Z tego co mi wiadomo to Skorpion siedzi na dupie, Mangusta chyba jeszcze też, nie powinni jeszcze wychodzić na wyjściowe, Grzechotnik gdzieś tam się kręci. To nie nasz odcinek, oni w tej chwili obchodzą COSę w najmniejszym stopniu. Priorytetem będzie zapewnienie Skorpionowi dobrego przerzutu do przełęczy Darbang. Ściśniemy głowę tych skurwli, nie uciekną nam.

W międzyczasie następuje współpraca między Kobrą a Mangustą. Według tego, co usłyszałem w radiu Kobra ma po drodze rozpoznać dolinkę między dwoma wzniesieniami. Mangusta chce tam wepchnąć wóz bojowy i paru ludzi, żeby obserwować Kakaru, leżące w dolinie. Kobra ma po drodze, więc zgadza się...
...I po chwili przychodzi raport, że Bradley zmieści się, ale tylko w jednym odcinku. Inaczej może zostać wykryty przez wroga i ostrzelany.
Zbieramy się.
Ostatnia reorganizacja, sprawdzenie sprzętu i szykujemy się do zajęcia pozycji wyjściowych. Humvee Mangusty mają ukryć za górką i zająć wyznaczone stanowiska jedynie przy osłonie samego Bradleya.

W międzyczasie COSA dociera do najbliższego punktowi Mike wzgórza. W praktyce mogą już przeprowadzić rozpoznanie. Tak też się dzieje. COSA wykrywa oddział piechoty strzegący domniemanego sprzętu radiowego (ciężko jest ustalić to na pewno, w zabudowaniach nie widać żadnej anteny lub czegoś w tym rodzaju), kolejnej drużyny nieprzyjaciela w pobliskich zabudowaniach, sto, może dwieście metrów od radiostacji. Sprzęt radiowy mógłby być łatwo dyslokowany przy pomocy stojącej w pobliżu ciężarówki, prawdopodobnie gotowej do ewakuacji. Kobra szybko wykrywa także samochód terenowy LandRover z wielkokalibrowym karabinem maszynowym, czujnie chroniący i obserwujący okolicę. Tenk reorganizuje fireteamy i posuwa się powoli i ostrożnie w stronę Mike, gotowy do rozpoczęcia operacji w każdej chwili.

COSA jest doskonale przygotowana do tej operacji.
(Elas, LMG Kobry 1)


Nie próżnuje Mangusta, jedynie Skorpion wciąż siedzi i cierpliwie czeka na dalszą część programu. Żołnierze Mangusty już obsadzili pojazdy i teraz poruszają się na wyznaczone lokacje.
Błąd!
Ostrzał.
Słyszę charakterystyczny trzask, żołdacy kulą się w siedzeniach, strzelcy kurczą niemal dwukrotnie. Parę cichych krzyków wśród naszych. Dowódca melduje coś o lekkim ostrzale, ale dla mnie to faktyczna kanonada! Naboje odbijają się od kuloodpornego samochodu, ktoś wysiada, ktoś strzela, nasze samochody nie strzelają, podobnie jak moi ochroniarze nie widzę nigdzie Bradleya.
Ostrzał ustalony, to poszła seria z BTRa-40. Jak mogliśmy go pominąć, nie zauważyć, nie wykryć? BTR wciąż strzela, ale teraz już rzadziej. A może tyle samo? Tylko szok już minął i teraz przytomnie orientuję się w sytuacji?
Znów trzask.
Cholera, przemyślę to potem, teraz kulę się w Humvee i zastanawiam się kiedy silnik wyleci w powietrze.
Silnik jest opancerzony.
Silnik jest opancerzony.
Silnik jest - *****! - opancerzony!
Prawda?
W BTRa uderza seria z broni małokalibrowej, strzelec momentalnie osuwa się do pojazdu i już nic nie uderza o Humviego. Chwilę potem kanonada nieco dalej, nie wiem kto strzela, ale zapewne operacja właśnie została spalona. Przypuszczam, że to Kobra właśnie - siłą rzeczy - zaatakowała punkt Mike. Liczą na odcięcie łączności nim nieprzyjaciel wezwie posiłki albo ostrzeże bandytów w wiosce Kakaru. Mogą zresztą być ostrzeżeni w tej chwili: istnieje przecież prawdopodobieństwo, że czujki ostrzegawcze usłyszały strzelaninę.

Kobra reaguje błyskawicznie.
Sekcja szturmowa pędem uderza w nieprzyjaciela osłaniana celnym ogniem luf sekcji wsparcia, w skład której wchodziły dwie ciężkie i szybkostrzelne bronie. Automaty odzywają się na przemian, raz jeden puszcza serię raz drugi. Tenk biega między sekcjami i coś krzyczy, wyznacza cele, obserwuje tego BTRa. Do strzelaniny włączają się formacje Mangusty na dole, to jest lewa flanka Kobry, chyba odzywa się Bradley. Kaemista zużywa jedną taśmę po drugiej, karabiny lekkiej piechoty także nie cichną.
Wszyscy boją się tego LandRovera, pojazd zaczyna jeździć, jest trudnym celem.

Teraz będzie pierdolnięcie!
(Elas, LMG Kobry 1)


Wóz jeździł, chciałem mieć to załatwione jak najszybciej. W ogóle to bałem się, że już jest po operacji i trzeba będzie przeprowadzić odwrót, że nie sprzątniemy tamtych. NO to co mieliśmy zrobić, Max podjął słuszną decyzję - jest rura, nie ma wroga!

Żołnierz szturmującej Kobry prosi o osłonę. Koledzy strzelają teraz także za niego. Gość klęka, przerzuca broń na ramię i w tym samym momencie ściąga AT-4, jednorazową wyrzutnię przeciwpancerną szwedzkiej firmy Bofors. Rozkłada przyrządy celownicze, poprawia ramę, umieszcza prawidłowo głowę, zluzowuje blokadę strzału. Teraz jedynie sekundy na przycelowanie, dystans jest niewielki, na pewno mniej niż sto metrów. I po chwili...
Dym.
Jestem z tyłu, przy sekcji wsparcia, ale widzę, jak dym ogarnia tamtego strzelca. W tym samym momencie z dymu wylatuje jakiś obiekt (wygląda jakby w ogniu) i z ogromną szybkością uderza w bok Rovera. Samochód na moich oczach pęka na dwie części i w tym momencie zapala się bak. W miejscu gdzie stał przed chwilą wóz jest tylko dziura, a szczątki rozrzucone są teraz po całej okolicy. Nigdzie nie widzę ciał kierowcy i strzelca.
Żołnierz wyrzuca resztki już wyrzutni, chwyta broń główną i jak gdyby nigdy nic dołącza do szturmu. Strzelec KM dla odmiany wygląda upiornie. Walczy akurat z drugą taśmą, broń dymi, dym jest zresztą czarny. Lufa jednak nie wydaje się palić. Na prawej stronie walają się dziesiątki łusek, które błyszczą się w pełnym słońcu. Po chwili dołączają do nich kolejne, wypadające z kaema kontrolowanymi seriami. Pięć kul, pięć kul, pięć kul, przerwa, pięć kul, pięć kul i tak dalej...
Szturmowcy nie zakładają obecności cywilów przy domniemanej radiostacji. Zabudowania obrywają granatami, huk, hałas, krzyki rannych. W sposób zaplanowany i kontrolowany Kobra wkracza do środka i eliminuje wszystkich wrogów. Po chwili idzie meldunek: znaleźli radiostację.
Reszta ekipy dociera, jak to dowódca ujął...

Na pełnej kurwie!

...i zabezpiecza okolicę. Kufy w każdym oknie, na każdym dachu, za każdym cholernym kamieniem. Nic się nie prześlizgnie. Problemy jednak nadal występują: Kobra okazuje się... nie mieć ładunków wybuchowych zdolnych do zniszczenia punktu radiowego. Trzeba dogadać się z dowództwem.
Szybko.


Kobra, tu Myśliwy, czas cholernie najwyższy. Status, co z Mike, SITREP, wszystko!

Sztab jest totalnie zdezorientowany. Przed chwilą dowódca sztabowy Kobry otrzymał komunikat, że padły strzały, eksplozje i że Kobra MUSI zaatakować punkt Mike. Nikt nie wie co się dzieje, kompletne zamieszanie, na wskutek walki sekcje odpowiadają wolniej niż zwykle, dowódców ogarniają czarne myśli: a jeśli sekcja nie odpowiada, bo... już jej nie ma?

Myśliwy, tu Kobra, Mike zajęty i zabezpieczony, wyeliminowaliśmy około tuzin nieprzyjaciół, mamy pewne braki w amunicji, brak strat własnych, odbiór!

Jak, *****, dobrze!
Kobra, tu Myśliwy, założyć obronę okrężną na punkcie Mike i nie oddawać go nikomu za wszelką cenę. Wkrótce otrzymacie nowe rozkazy! Bez odbioru!
Dobra, żyją, Mike nasz. Wyspa, co robimy? Nasza robota w praktyce załatwiona, teraz już wasz odcinek. Co w ogóle z Grzechotnikiem i Skorpionem? Mangusta się wysunęła na pozycje?


Tak, to już jest załatwione. Nie wiemy co z Grzechotnikiem, mamy ogromne problemy z łącznością, Radek coś tu próbuje wykombinować, ale nie za bardzo idzie.

No ale co wiemy? Totalny brak łączności?

To znaczy Radek coś tam dostaje, że Jon "nie atakuje", i że Jon "ciągnie TOWa przez pustynię". Tak poza tym to Grzechotnik nie wysunął się jeszcze na pozycje szturmowe.

Dowódcy zbierają się razem. Trzeba działać. Okres decyzyjny jest bardzo krótki: trzeba improwizować.

Czy Mike jest kompletnie czysty?

Tak.

Ale czy na pewno w całości zabezpieczony?

No tak, co robi Skorpion?

Skorpion zacznie rajd do Darbang Pass, przejedzie przez punkt Mike. Kobra zapewni Skorpionowi ak rozumiem osłonę?

Naturalnie...

OK, to Skorpion zaczyna rajd...

...A Mangusta zajmuje pozycje wyjściowe. Są na ogniu wolnym.

Postanowione!


Kobra obserwuje, jak samochodu Humvee na pełnym gazie mijają ich umocniony punkt. W międzyczasie otrzymują komunikat, jakoby nieprzyjaciel organizował kontratak na pozycję Mike. Wszyscy czekają z niecierpliwością, ręce pocą się od dotyku nagrzanego już metalu broni, hełmy także robią swoje, żołnierze są po prostu mokrzy. Pył wzniecony przez pojazdy i strzelaninę przylega do skóry, brud, wszędzie brud.
I gorąco.

Mangusta wysuwa się do ataku, ale okazuje się, że może zostać zauważona przez stanowiska obrony przeciwlotniczej w punkcie Yankee. Yankee miało być unieszkodliwione przez pododdział Grzechotnik. Jednak tak się nie stało. Czyżby Grzechotnik nie zdążył na czas? Wszystko na to wskazuje.
Platoon Leader Mangusty przytomnie organizuje radio dalekiego zasięgu i nawiązuje łączność z HQ.

Mangusta, tu Myśliwy, nadawaj!

Radio nie milknie. Każdy oficer sztabowy w HQ ma pełne ręce roboty. Komunikaty docierają dziesiątkami, trzeba je wszystkie drobiazgowo przeanalizować oraz wyciągnąć wnioski, dopasować decyzje do sytuacji...
Jeden błąd, jeden źle wydany rozkaz może zniszczyć tę i tak kruchą w tej chwili operację.

Zrozumiałem Mangusta, konieczny natychmiastowy ostrzał artyleryjski na pozycję Yankee!
Nie, Grzechotnik wciąż nie odpowiada. Nie...

Radek, dawaj mi Dromadera prosto na punkt Yankee, tu, teraz, w tym momencie. Order high, trzy albo cztery salwy...

Organizacja artylerii trwa bardzo krótko. Obsługa dział jest gotowa do walki od dłuższego czasu i teraz bardzo szybko i skutecznie ustawia odpowiednie koordynaty. W radiu poszło po prostu shots fired.
Mija około półtora minuty. Nikt nie oczekuje w napięciu. Ilość komunikatów nie maleje ani na chwilę, cały czas także wszyscy próbują nawiązać łączność z feralną radiostacją Grzechotnika, do tego zaczynają się deliberacje co zrobić z Kobrą.
SaS TrooP sugeruje, by wykorzystać Kobrę, która swoje zadanie już wykonała, do uderzenia na miasteczko Kakaru od flanki i wsparcie Mangusty. Wyspa, początkowo z oporami, zgadza się na ten plan. Następuje szybka reorganizacja oddziału Tenka, który ma wycofać się z punktu Mike uprzednio niszcząc radiostację przy pomocy zestawu przeciwpancernego do jednego z pobliskich wzgórz. Pomysł jest wręcz spontaniczny, brakuje wywiadu, rozpoznania i powolnego podejścia. Trzeba przysłowiowo dziczyć, aby zdążyć przed atakiem sojuszników. Kobra dostaje 5 minut na wykonaniu wszystkich tych czynności i przerzut sił o pięćset metrów...

Splash!

W wzgórze oznaczone jako punkt Yankee wbija się potężna salwa dział 105mm masakrując prowizoryczne talibskie umocnienia. Ciała, a także resztki działek ZSU, ciężarówek, namiotów i skrzyń amunicji latają w powietrzu. Ilość dymu jest przytłaczająca. Ci, którzy przeżyli to uderzenie muszą się w tej chwili dusić w środku. A to dopiero pierwsza salwa.
Następny splash. Część głazów na górze tworzy wręcz lawinę, która stacza się ze zbocza daleko wgłąb doliny. Yankee jest teraz zupełnie zasłonięte przez ogień, dym i pył. Do tego zaczynają wybuchać kolejne składy amunicji, odpalone w pudłach pociski wybuchają w kłębie ognia albo wystrzeliwują się same w każdą stronę. Parę takich samo-odpałów uderza w pobliżu Mangusty, żołnierze chowają się za pojazdami i głazami, nie chcąc zostać rannymi.



Czasem wygląda to jak inwazja, w praktyce to jest inwazja, przecież zaatakowaliśmy ich kraj, choć to normalni ludzie.
Acz w podejmowaniu niektórych decyzji należy im pomagać...
(Skurcz, KM Kobra 2)



Kobra ledwo dociera na czas. Teraz już sztab jest pewny, że przywódcy w Kakaru NA PEWNO wiedzą o swoim położeniu. Ale według raportów Skorpiona przełęcz Darbang powinna już być zabezpieczona.
Mangusta w końcu robi swoje. Bradley pokazuje na co stać jego 30 milimetrowe działko. Pociski odłamkowe rozpryskują się po wiosce. Jednak ta idea nie była dobra. Krótko po tym wydarzeniu okazuje się, że wielu ludzi w Kakaru to zwykli cywile. Są pierwsze ofiary nie akceptowalne przez ROE. Bradley przełącza się na sprzężone działko i teraz ostrożnie, pojedynczo wybiera cele. Fireteamy schodzą w dół doliny po obu stronach prowadzącej przez nią drogi. Panuje ogień wolny, każdy żołnierz angażuje każdego potwierdzonego uzbrojonego osobnika. Strzelanina wrze, ale Mangusta w sposób zorganizowany i kontrolowany napiera na wioskę.


Na mniejszą skalę wróg był całkiem inteligentny, ale na większą nie sprawiał wrażenia koordynującego swoich działań...
(Laxentis, sanitariusz Mangusty, FT Bravo)



Kobra dołącza do bitwy praktycznie w biegu. Fireteamy na szczęście są już przygotowane do walki, dlatego też można od razu rozpocząć schodzenie. Na oczach Kobry Mangusta eliminuje kolejny wóz techniczny, sama zaś Kobra kładzie zaporowy na wioskę, uważając, by nie zranić żadnego cywila. Atak jest cholernie trudny, trzeba zejść stromym i zupełnie nagim zboczem, pod ostrzałem. W tej sposób Kobra musi pokonać niemal dwieście metrów.
Ale dają radę. Karabiny maszynowe szatkują opór, granatniki podlufowe niszczą jedne stanowisko ogniowe za drugim, wszechobecna optyka bierze górę nad mechanicznymi przyrządami celowniczymi. Mimo to nie obywa się bez komplikacji. Ostrzał zaporowy parę razy wymaga zastosowania zasłony dymnej.


Staram się doceniać nieprzyjaciela, staram się go nie bagatelizować, jednak w tym przypadku nasz przeciwnik był słaby, nie był zorganizowany, nie miał silnego sprzętu i nie był gotowy do obrony.
(Elas, LMG Kobra 1)



Atak jest męczący. Jeden fireteam utrzymuje pozycje i przystrzeliwuje wroga w Kakaru, drugi zaś biegnie dwadzieścia, trzydzieści metrów w przód, kładzie się, strzela i obserwuje jak bliźniaczy FT mija ich, by znów się położyć i zużyć tony amunicji. I tak w kółko...

Mangusta dociera pod samą wioskę. Eliminuje opór nieprzyjaciela przy niewielkim jeziorku, które okazuje się być także małym obozowiskiem z namiotami, ogniskiem i lekkim samochodem cywilnym. Pododdział zajmuje pozycje i eliminuje ostatnie stanowiska talibów w Kakaru.
I nagle strzał.
I jeszcze jeden.
To nie broń natowska, to charakterystycznie brzmiący Kałasznikow. Paru żołnierzy Mangusty przewraca się nagle, część nie rusza się, a część jęczy wijąc się na ziemi.
Padam na ziemię, pocisk wystrzelony tuż obok mnie przelatuje mi nad uchem. Krzy-y-y-y-y-y-czę!
Dostaję cios w bark, ktoś nagle mnie odsuwa, a potem strzały z naszych emek. Kałasznikow cichnie. Ktoś potrząsa mną za ramiona.

Oż *****, chłopie, jesteś cały?!

Nie umiem odpowiedzieć, choć chcę, bardzo chcę. Nie umiem wydać z siebie dźwięku. Jedynie otwieram bezsilnie i zamykam usta...

Sanitariusz!

Medyk!

Tu, *****, jestem! Ujebaliście go?

Tak, ale mamy rannych. Chodź tu, NATYCHMIAST!

Słyszę bieg, potem kroki i kolejne strzały. Jakiś żołnierz pochyla się nade mną i klepie mnie w policzek, dokładnie mnie oglądając i obmacując.

Co z tym reporterem?

Ten jest tylko w szoku! Cholera, mamy trzech rannych tuż za autem!

Sanitariusz znika z moich oczu równie szybko jak się pojawia. Ciężko podnoszę obolałą od uderzenia głowę. Patrzę, a obok mnie leży we krwi cała grupa żołnierzy. Wokół nich biega ten sam sanitariusz, który przed chwilą mnie olał i żołnierz, który mnie odrzucił. Ten ostatni akurat odkopuje karabin jednego z talibów. Czyżby udawał martwego? Może był ranny, ale ocknął się i po strzelił paru naszych, nim go dobito? Cholera go wie, przyglądam się bezsilnie jak medyk przeprowadza rannym masaż serca, następnie wydobywa potężną igłę i wbija ją prosto w serce, po chwili stwierdzając z ulgą...

Serce znów pracuje...

Stan rannych jest ciężki. Wojskowi uwijają się niczym mrówki, udaje się ustabilizować jednego rannego, który już nie krwawi i odzyskuje przytomność. Rana jest niewielka, do tego jakie szczęście - to drugi sanitariusz! Drugi już także jest w znacznie lepszym stanie. Jego życiu - przynajmniej w tej ciężkiej chwili - nie zagraża niebezpieczeństwo.
Tylko ostatni nie daje żadnych oznak życia. Słyszę zdenerwowany i spanikowany wrzask medyka, tego drugiego, który właśnie doszedł do siebie.

Co to ***** jest? Ktoś... mi... źle... spakował... plecak...
Nie mam już nic, powinienem mieć wszystkiego... leków... więcej. Nie umiem pozbierać Jaromaza do cholery!


Znów bieganina, obserwuję, jak medyk sam ostatkiem sił i nerwów walczy z rannym.
Podjeżdża pojazd. Sanitariusze pomagają wsiąść jednemu z poszkodowanych. Przychodzi kolej na Jaromaza w stanie krytycznym. Wysiłek nie ma sensu. Nabój uszkodził narządy wewnętrzne, które przy próbie podniesienia żołnierza wylewają się na ziemię.
Mdli mnie.
Ranny krótko po tym wydarzeniu ostatecznie odchodzi na rękach kolegów i lekarzy, przy ochlapanym krwią samochodzie, na ciepłej takistańskiej, wrogiej ziemi...

W tym czasie pozostałe formacje Mangusty wkraczają do wioski. Tak samo czyni Kobra od wschodu. Ostatnie ogniska oporu są eliminowane szybko i skutecznie.
Żołnierze ostrożnie podchodzą do każdego z zabitych i odbierają broń. To głownie karabiny szturmowe AK-47 (cholera, ta broń naprawdę jest wszędzie!), a także nowsze AK-74. Zdarzają się także belgijskie FN-FALe, a nawet... drugowojenne Enfieldy. Każda broń jednak - gdy dobrze użyta - stanowi śmiertelne zagrożenie, dlatego nawet starocie tego typu są traktowane z należytą starannością.
Gdy Kobra zauważa, że koledzy z Mangusty przystępują do czyszczenia pomieszczeń decydują się zrobić to samo. Obserwuję jak poszczególne fireteamy zajmują prawidłowe pozycje. Każdy członek Kobry został - przynajmniej w stopniu podstawowym - przeszkolony w czarnej taktyce, dlatego robota idzie jak spłatka.

Przygotować się do czyszczenia pomieszczenia!

Dwójka gotowa!

Trójka gotowa!

Czwórka gotowa!

Wchodzimy!


Prowadzący wpada do pomieszczenia wbijając się w drzwi ramieniem i rzuca się przez pomieszczenie. Jego koledzy po chwili także wchodzą do środka i sprawdzają w ten sposób pokój za pokojem. Jak się okazuje - ta część wioski jest pusta: większość mieszkańców i uzbrojonych bandytów znajdowała się na zewnątrz. Mangusta natrafia wprawdzie na jakiś opór, ale ten zostaje szybko złamany.
Kakaru jest teraz czyste.


Myśliwy, tu Kobra, zgłoś się, odbiór!

Kobra, tu Myśliwy. SITREP, odbiór!

Myśliwy, wioska Kakaru zdobyta, wszelki opór skutecznie wyeliminowany, brak strat własnych. Mamy potężne brak iw amunicji, niedługo trzeba będzie dozbrajać się na wrogu! Czekamy na dalsze rozkazy! Odbiór.

Zrozumiałem Kobra, założyć obronę na południowej rubieży miasta, przygotować się na prawdopodobny kontratak i sprawdzić dokładnie wszystkie ciała oraz zabudowania! Organizuję dla was jakąś logistykę! Bez odbioru!
Mamy to panowie, Kobra skończyła w Kakaru. Jak wygląda tutaj Mangusta?

Mangusta już kończy swoją robotę, ale według tego co mi tutaj mówią to niestety mamy ofiary śmiertelne. Co najmniej jeden zabity nasz żołnierz. Nie ma sensu zapewniać wsparcia MEDEVAC, przynajmniej takie informacje otrzymałem od moich...
Jak tam Skorpion?

Skorpion na pozycji blokującej przy Darbang Pass, w tej chwili mają jedynie sporadyczne kontakty, brak rannych oraz strat. Blokada na przełęcz funkcjonuje bardzo dobrze.

Wyspa, załatw jakąś amunicyjną do Kakaru. Kobra musi błyskawicznie się dozbroić, przecież nie chcemy naszych na kałasznikowach.

Logistykę załatwimy. Tu i teraz...


Niestety, kierowca ciężarówki logistycznej wyjątkowo nie radzi sobie z postawionym przed nim zadaniem dojechania z punktu A do punktu B. Kluczy, gubi trasę, lawiruje, przez co Kobra jest pozbawiona amunicji przez kolejne, długie minuty.
Sytuacja wydaje się być opanowana, w tym czasie Grzechotnik zajmuje niemal bez walki wzgórze ostrzelane wcześniej przez baterię artylerii Dromadera.
Przywódcy wroga nie żyją, łączność wyłączona, stanowiska plot. wyłączone, wioska zdobyta...
Talibowie jednak nie odpuszczają tak łatwo.

Po parunastu minutach względnego spokoju grupa Skorpion melduje o silnym kontrataku nieprzyjaciela w sile

2 pojazdów lekkich, pojazdu opancerzonego i 2 ciężarówek z piechotą.

Jako iż cała operacja funkcjonuje w tej chwili już na ogniu wolnym, Skorpion wykorzystuje cały arsenał jaki ma w swoim posiadaniu do eliminacji tych posiłków. Konieczne jest jednak wsparcie, gdyż nieprzyjaciół jest po prostu zbyt wielu. Skorpion zwraca się w stronę Dromadera.
HQ odbiera stosowny komunikat. Wsparcie zostaje udzielone i w parę minut posiłki wroga zostają zanihilowane morderczą nawałą artylerii. Salwy wysadzają pojazdy, szatkują wrogich bojowników. Dzieła zniszczenia dokonują Humvee należące do Skorpiona. Kontratak zostaje odparty nim w ogóle zorganizował się i obrońcy w mieście Kakaru widzą tylko odległe eksplozje i kanonadę.
Niestety, w trakcie walk ciężko ranny zostaje człowiek pododdziału Skorpion. Udaje się powstrzymać krwawienie, ale jego stan jest krytyczny.
W takiej sytuacji Mangusta organizuje pomoc medyczną. Sanitariusz stabilizuje rannego, ale konieczne jest wsparcie MEDEVAC. Ze względu na zajęcie punktu Yankee lotnictwo może już operować bez przeszkód. Śmigłowiec ląduje w pobliżu Skorpiona i przejmuje rannego.

Krótko po ewakuacji sztab podejmuje decyzję o ewakuacji wszystkich pododdziałów biorących udział w operacji Confusion. Pojawiają się problemy logistyczne grupy Kobra, która zostawiła pojazdy dość daleko od linii frontu. SaS TrooP, dowódca sztabowy Kobry po krótkiej naradzie otrzymuje autoryzację na użycie pojazdu Stryker, którym dowództwo dotarło w pobliże wzgórza, na którym stacjonuje w tej chwili.

Odbiorę paru ludzi do prowadzenia pojazdów i podwiozę ich pod nasze wozy. Tym razem spieprzyłem ze spieszeniem moich ludzi...

Jedziemy razem z sztabowcem Strykerem, mijamy... cieżarówkę z amunicją. Okazuje się, że pojazdowi odpadło koło co uniemożliwiło dotarcie do Kakaru na czas. Teraz już jego wsparcie nie jest konieczne...
Docieramy do wioski i widzimy ślady zaciętych walk: część cywilnych pojazdów płonie, ściany domów są popękane i pełne dziur po kulach, ciała bojowników walają się po mieście (nie do żołnierzy frontowych należy segregacja i pochówek ofiar walk). Widać także efekty ostrzału punktu Yankee, na wskutek którego góra wręcz zmalała w oczach. Widać także tragiczne jeziorko przy wiosce, gdzie życie utracił jeden z żołnierzy Mangusty.
Stryker wjeżdża do zabudowań, które są już jednak zabezpieczone. Otacza nas mnóstwo patrolujących wojaków sił sprzymierzonych, fireteamy trzymają perymetry wokół całego Kakaru, nawet mysz się nie prześlizgnie.
Docierając widzimy także pojazdy Mangusty, które przygotowują się do odwrotu, oznaczonego jako faza Delta. Ku zaskoczeniu SaS TrooPa we wsi stoją... LandRovery Kobry. A obok nich Tenk.

Nie mieliśmy jak przygotować się do ewakuacji, dlatego posłałem paru chłopaków po nasze pojazdy, żeby je tutaj przywieźli. Nie wiedziałem SaS, że zrobisz to samo.

Przyznaje dowódca Kobry.
Naturalnie nie rodzi to żadnych problemów, wręcz przeciwnie - można od razu przystąpić do ewakuacji. Kobra opuszcza Kakaru po trwającej ponad trzy godziny operacji razem z Mangustą. Pododdziały Skorpiona oraz Grzechotnika wycofują się samodzielnie, we własnym zakresie.

Jesteśmy z powrotem na lotnisku w Rassman. Żołnierze zrzucają sprzęt, który ciąży im od całych godzin na ramionach. Naturalnie temperatura nie zmalała ani o stopień...
Pojazdy trafiają pod zadaszenie, gdzie najpierw się schłodzą, a potem zostaną wypucowane. Każdy z osobna. Dokładnie.

Nie, nie przez nas!
Zrobi to logistyka, która nie musi znosić ostrzału nad głowami, hehe!


Żartuje SaS TrooP obserwując kończący się proces odboju.

Nie, nie będziemy pucować tych samochodów. Zrobi to sztab, który zwykle siedzi na dupie! Trochę ruchu im się przyda...

Twierdzi Tenk, dowódca Kobry.
Wielu żołnierzy wszelkimi sposobami kontaktuje się z rodziną. Telefony, maile, Facebook - wszystkie te środki komunikacji idą w ruch. Dzielni wojacy mogą się rozluźnić - ten dzień już jest dla nich skończony.
Był krótki...
...ale na pewno nie był nudny!




Właściwie to była całkiem ciekawa impreza integracyjna. Dobra możliwość kooperowania z innymi grupami.
(Skurcz, KM Kobry 2)

Cóz, z początki do samego Confusion podchodziłem nieco sceptycznie. Tych na szczęście jednak nie było. Sam jednak byłem zaintrygowany ideą zagrania coopa z tak dużą ilością osób.
(Elas, LMG Kobry 1)

Koledzy z innych pododdziałów pokazali wysoki poziom, całkiem dobrze się nam współpracowało!
(Skurcz, KM Kobry 2)


To zaszczyt brać udział w tak dużej operacji.
(Skurcz, KM Kobry 2)

Myślę, że w przyszłości uczestniczyłbym w podobnym evencie, i to chętnie.
(Elas, LMG Kobry 1)
Awatar użytkownika
JonPL
Posty: 270
Rejestracja: 14 lipca 2009, 16:43
ID Steam:
Numer GG: 6628146
ID gracza: 0
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Combat Operations Specialists Attachment

Post autor: JonPL »

Stwierdzenie, że grupa Grzechotnik z czymkolwiek nie zdążyła jest kłamstwem. Byliśmy gotowi do zmiecenia stanowisk wroga dobre 5 minut przed samą decyzją (realizacja zajęła kolejne 5-10 minut) o przeoraniu wzgórza artylerią. Bo ktoś w sztabie sobie stwierdził, że "nie, jednak niech nie strzelają, my to załatwimy artylerią" i mimo mojego wyraźnego domagania się pozwolenia na atak takowego nie otrzymaliśmy, a nawet wręcz przeciwnie... Wróg był tak upchnięty na wzgórzu, że nie było nam nawet czego posprzątać.

Przechadzając się po pustym wzgórzu pełnym trupów, patrząc jak inne grupy wspaniale wykonały swoje zadanie i słuchając już w bazie mocno podnieconych głosów ludzi z innych grup czułem się równie wkurzony, zrezygnowany i "wyruchany" na tym dealu, co niejaki Swoffold. I co najgorsze, nie tylko ja się tak czułem, ale i 16 moich znajomych, których w to wciągnęłem mówiąc, że będzie fajnie.

- Wpieprzyło nam (całemu oddziałowi + HMMWV) mapy (nie nasza wina), 30 min opóźnienia w wyjeździe z bazy
- Mieliśmy najdłuższą i najniebezpieczniejszą drogę do celu zaraz po grupie Skorpion
- Mieliśmy małą siłę ognia w przeciwieństwie do np. Mangusty czy Skorpiona (teren praktycznie nie pozwalał nam użyć wozów jako wsparcia) i dużo cięższy teren do operowania niż dumna z siebie jak paw Kobra, dlatego wzięliśmy ze sobą mnóstwo ciężkiego sprzętu i to m.in. jego tachtaniem i montowaniem się zajmowaliśmy. A gdy już W KOŃCU mieliśmy tych wielkich armat użyć... no to już wyżej macie opis. Zostaliśmy perfidnie olani, takie właśnie było zdanie znakomitej większości reszty oddziału. Byłem też pewien, że jakiś dumny z siebie jak paw dowódca będzie potem pisać, jak to jego grupa wspaniale wykonała zadanie, a ten Grzechotnik to wcale.

Rozumiem, że COSA była zachwycona akcją, ale niech nie umniejsza wkładu KOGOKOLWIEK, bo jest to zwyczajnie brzydkie i irytujące. Chyba że chcesz porozmawiać o rajdach na motorze, 5 radiach czy kolegach których nie uspokoiłeś gdy lagowali serwer swoimi ciągłymi próbami wejścia.

Z całej operacji najlepiej wspominam zachowanie Sheltona, który dał tyle czasu ile było trzeba na dopakowanie sprzętu po otrzymaniu RB z opóźnieniem. Miało to miejsce przed operacją, potem było tylko gorzej mimo iż moja ekipa dała z siebie dokładnie tyle ile trzeba.

Dziękuję za uwagę.
http://armacenter.pl/ - najdłużej istniejąca społeczność w historii polskiej sceny ArmA i OFP.

Dołącz do nas - weteranów - dajemy czadu już od czasów wczesnego Flashpointa.
Awatar użytkownika
SaS TrooP
Posty: 1586
Rejestracja: 30 października 2008, 17:30
ID Steam:
ID gracza: 0
Lokalizacja: Wodzisław Śl.
Kontakt:

Re: Combat Operations Specialists Attachment

Post autor: SaS TrooP »

Ja tylko przedstawiam wersję taką, jaka była w sztabie. Cytaty są oryginalne lub prawie oryginalne, większość z tego co pamiętam, gdy byłem tam z innymi dowódcami.
Zapewne jest to spowodowane ogromnymi problemami z łącznością, niewiele o was wiedzieliśmy i po prostu w pewnym momencie na prośbę Mangusty stwierdziliśmy, że lepiej będzie puścić Dromadera.
Dlaczego było tak a nie inaczej, nie wnikam (mówię tu głównie o łączności). Ja miałem swój odcinek i swój oddział. Musisz to załatwiać z twoim przedstawicielem przy HQ.
Tenk
Posty: 243
Rejestracja: 25 grudnia 2008, 20:58
ID Steam:
ID gracza: 4

Re: Combat Operations Specialists Attachment

Post autor: Tenk »

Trochę odświeżę temat bo dawno nic nie było tutaj pisane.

Grupa cały czas się rozwija, liczba osób na coopach piątkowych dochodzi już do 20 graczy, co jest bardzo obiecujące. W ostatnim czasie udało się zorganizować bardzo dobry serwer gry z dostępem do jedno gigowego łącza, dzięki któremu możemy zapewnić płynną rozgrywkę nawet dla 64 graczy, możliwe że "uciągnie" więcej, ale nie jesteśmy w stanie tego przetestować, jeszcze ;) Pozyskaliśmy również własny serwer TeamSpeak3 stając się tym samym niezależną grupą. W dniu dzisiejszym powstał krótki trailer COSA, który jest do zobaczenia tutaj, na naszej stronie lub pod tym linkiem

[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=PWFtLdtg ... r_embedded[/youtube]

Pasjonatów dobrej zabawy i kooperacji zapraszamy do współpracy :)
Pozdrawiam
Tenk
Tenk
Posty: 243
Rejestracja: 25 grudnia 2008, 20:58
ID Steam:
ID gracza: 4

Re: Combat Operations Specialists Attachment

Post autor: Tenk »

Misja: No Mercy (Akta dotyczące wytycznych oraz inne informacje)

Data: 20111104
Miejsce: Południowa Sahrani
----------------------------

Skład wysłany na akcję:

HQ ( kryptonim LEW )
Dowódca składu Szlamek ( KIA )
Sanitariusz GROM ( KIA )
Sanitariusz Zaridian ( KIA )


Drużyna szturmowa ( kryptonim Tygrys )
Dowódca plutonu PrzemoC ( KIA )
Strzelec LKM Argorden ( KIA )
Szturmowiec Qbas ( WIA )
Grenadier Kofeina ( WIA )


Drużyna wsparcia ( kryptonim Pantera )
Dowódca plutonu Tenk ( KIA )
Strzelec KM Freezen
Strzelec Ppanc Elas ( KIA )
Saper Skurcz ( KIA )
-----------------------------------------

Raport zawiera dowody zbrodni na cywilach
Początek raportu, meldunek jednego z operatorów którzy wrócili z akcji ( St.Szer. Qbas )

1. Etap pierwszy.

Na samym początku Dowódca składu Szlamek rozrysował plan ataku na miasteczko Parato, następnie po szybkim przegrupowaniu mieliśmy zaatakować miasto Dolores. Dowódcy putonów otrzymali wyznaczone cele, uzbroiliśmy się, a następnie każda drużyna otrzymała przydział do odpowiednich pojazdów. LEW użył BTR60-PB, sekcja Pantera otrzymała PV3S, a my dostaliśmy dwa Land Rovery z zamocowanymi karabinami M2. Byłem przydzielony do drugiego Land Rovera jako kierowca. Strzelca operował Kpr.Kofeina. Sekcja Tygrys miała jechać w konwoju i zatrzymać się 200 metrów przed południowo-zachodnim wyjazdem z miasteczka Parato.

Obrazek
Grupa przygotowuje się do działania…

Po zatrzymaniu się w punkcie kontrolnym dowódca Tygrysa, Sgt. Przemoc zaraportował dowódcy o jednostkach przeciwnika na granicach zabudowań po czym otworzył ogień do ludzi na przeciwko, w tym zarówno żołnierzy jak i cywili. Ostrzelany i uszkodzony został również samochód HMMWV sanitarny. W tym momencie nie mam informacji o tym co robiła reszta zespołu, ponieważ Sgt. Przemoc rozkazał opuszczenie pojazdóworaz poruszanie się wzdłuż budynków z nastawieniem na CQB. Po drodze sprawdzając wcześniej zabitych żołnierzy wroga Szer. Argorden został postrzelony w ramię ipotrzebował natychmiastowej pomocy medycznej. W zaporze dymnej i pod ostrzałem zaporowym zaciągnąłem do w bezpieczną pozycję i pomogłem opatrzyć rany. Pięć minut później ruszyliśmy ponownie w głąb miasteczka i zabijaliśmy wszystkich na swojej drodze. Dalsza infiltracja poszła bez przeszkód, nie napotkaliśmy większych problemów. Całkowite wyczyszczenie zajęło jeszcze około 15 minut po czym sztab uznał pierwsze zadanie za wykonane.

Obrazek
Sekcja „Tygrys” podczas czyszczenia miasta

2. Etap drugi.

W środku miasteczka na naszą drużynę czekał konwój. Ponownie rozdzieliliśmy się w Land Roverach, tym razem szer. Argorden został przydzielony jako mój strzelec. Konwój ruszył w stronę miasta Dolores i zatrzymał się schowany za wzgórzem 29 na południe od miasta. Z początku ciche rozpoczęcie akcji i rozpozanie zakończyło się porażką w momencie gdy sabotażysta ( prawdopodobnie ocalały z poprzedniego miasteczka ) został przyłapany i zabity, jednak siły w mieście zapewne usłyszały wymianę ognia i natychmiastowo przytrzymali nas ogniem zaporowym. Kpt. Szlamek rozkazał sekcji Tygrys podejście od prawej strony wzdłuż plaży do miasta i eliminację jednostek przeciwnika w pobliskim obozie. Z początku gładkie podchodzenie zakończyło się tragicznie. Mimo zlikwidowania około 9 kontaktów zostaliśmy ostrzelani przez snajpera. Strzały dobiegały gdzieś z głębi miasta.

Ciężko jest dokładnie wszystko opisać pamiętam tylko że zobaczyłem upadające ciało Sgt. PrzemoC'a. Kpr. Kofeina oraz ja podbiegliśmy do ciała i sprawdziliśmy stan. Został zabity przez strzał w głowę, śmierć natychmiastowa. Nie było czasu zabierać ze sobą ciała więc chwilowo przejmując inicjatywę wycofałem pluton tą samą drogą, którą tu przyszliśmy aż do nawiązania kontaktu wzrokowego z konwojem oraz sekcją Pantera.

W tym momencie Kpr. Kofeina został polowo awansowany na sierżanta i objął dowodzenie nad naszą sekcją. Otrzymaliśmy rozkaz o kolejnej próbie podejścia pod miasto. Tym razem poszło dużo łatwiej i obeszło się początkowo bez strat. Pierwszą ofiarą w mieście został prawdopodobnie snajper, który zabił naszego poprzedniego dowódcę. W zwartej kolumnie szliśmy wzdłuż ulicy eliminując po drodze cywili, którzy spanikowani biegali po mieście.

Obrazek
Jeden z operatorów po zajęciu miasta.

Mieliśmy zabezpieczyć stację benzynową przy skrzyżowaniu. W pewnym momencie kolumna gwałtownie przystanęła a w miejscu, w którym przed chwilą stał nasz nowy dowódca powietrze przecięła seria z DszKM. Natychmiastowo zaraportowaliśmy o tym dowódcy, który po pięciu minutach podjechał pod nasze pozycje pojazdem opancerzonym BTR60. Zorientowaliśmy się jednak że pojazd wroga zdążył uciec. BTR pojechał w kierunku ostatniej znanej pozycji przeciwnika a my kontynuowaliśmy marsz wzdłuż ulicy. Cały czas słyszeliśmy za plecami ostrzał co znaczyło że sekcja Pantera daje nam dobre wsparcie ze wzgórza. Nie minęły dwie minuty, a usłyszeliśmy potężny wybuch. HQ przez chwilę utrzymywało ciszę radiową. Po dłuższym wywoływaniu zgłosili się i poinformowali o zniszczeniu pojazdu wroga, zostali jednak uszkodzeni, podobno dostali w podwozie. Dalsza droga w kierunku stacji benzynowej poszła bez przeszkód. Naszym następnym rozkazem było przeniesienie się w kierunku wschodnim, przechodząc przez most i zabezpieczyć następne skrzyżowanie dwieście metrów dalej. Z mostu widzieliśmy jak kilka cywili ucieka w kierunku fabryki, która stała obok skrzyżowania na wzgórzu. Chwilę po dotarciu do naszego punktu kontrolnego zobaczyliśmy nasz konwój, który zatrzymał się na ulicy, a Kpt. Szlamek rozkazał wyjść na wzgórze obok fabryki. Po dotarciu na pozycje Sgt. Kofeina dostrzegł dwieście metrów na północ między budynkami czołg T34/85. Priorytetem było jego zniszczenie więc zabezpieczyliśmy pozycję i czekaliśmy na strzelca Ppanc Kpr. Elasa, który tymczasowo dołączył do naszego plutonu. Po oddanych dwóch strzałach czołg najprawdopodobniej nadal funkcjonował dlatego Kpr. Kofeina poprowadził oddział bliżej pozycji czołgu podchodząc go z lewej flanki. O dziwo nawet bezpośredni strzał w bok czołgu z pocisku kumulacyjnego nie wyeliminował zagrożenia, a czołg ruszył w kierunku mostu.

Zaczęło się robić niebezpiecznie, ponieważ czołg zbliżał się w kierunku konwoju. Nasz pluton ruszył w pościg za czołgiem, ale zostaliśmy ostrzelani przez siły wroga stacjonujące zarówno na moście jak i przy Uralach na zakręcie drogi. Udało się szybko zlikwidować wroga, a w międzyczasie stało się coś bardzo dziwnego.Najprawdopodobniej Kpr. Elas swoim strzałem spowodwał rany załogi czołgu, ponieważ kierowca albo zasłabł, albo zmarł na skutek doznanych obrażen, a czołg wpadł do rzeki i utknął w grząskim dnie. Pozostali członkowie zapewne już nie żyli lub właśnie się topili, ale dla pewności wystrzeliłem za pozwoleniem Sgt. Kofeiny pocisk z AT4 niszcząc na dobre pojazd opancerzony wroga. Dalsze czyszczenie miasta poszło bez przeszkód, a jedno z głównych zadań zostało wykonane.

3. Etap trzeci

Póki co straty w ludziach ograniczyły się tylko do jednej osoby, a zostały wykonane 2 na trzy zadania glówne, więc prognozy zapowiadały się dobrze. Do naszego plutonu na stałe został przydzielony Kpr. Elas. Konwój ustawił się w szyku kolumny i wyjechał z miasta jadąc w kierunku zachodnim po ulicy dojeżdżając pod wzgórze Terra Acorcha. Kolumna w pewnym momencie gwałtownie stanęła i w tym momencie zobaczyłem przed nami siatki maskujące ONZ oraz autobusy z cywilami. Momentalnie rozpoczęliśmy ostrzał ze wszystkiego co mieliśmy, a Kpt. Szlamek rozkazał podejście pod obóz z prawej flanki. Podczas podchodzenia zauważyliśmy BMD1 na końcu obozu z wieżyczką wycelowaną w naszym kierunku.

Natychmiast wyciągnąłem drugie AT4 i wycelowałem w pojazd opancerzony. Wystrzelony pocisk chybił minimalnie i przeleciał nad pojazdem. Kpr. Elas z dwoma głowicami kumulacyjnymi wystrzelił kolejne dwa pociski w kierunku BMD1, ale chybił. Mimo to BMD1 został chyba uszkodzony ponieważ członkowie pojazdy wysiedli. Zaczęliśmy podchodzić we czterech pod namioty medyczne, podczas gdy konwój podjechał pod obóz. Zobaczyłem tylko jak strzelec przeciął jedną serią z 10 cywili oraz 5 żołnierzy ONZ. Nastąpiła wymiana ognia i widziałem, że kierowca dostał po czym zaczął gwałtownie wycofywać. Dalsze obserwowanie konwoju było niemożliwe, gdyż seria z karabinu maszynowego PKM Dwóch naszych padło bez ruchu na ziemię, a szer. Argorden raportował o śmierci Kpr. Elasa. Ja powoli podczołgiwałem się do ciała Sgt. Kofeiny z zamiarem sprawdzenia Jego stanu. W tym momencie Sgt. Kofeina obudził się i wycofał za namiot gdzie razem ze St.Kpr GROM'em opatrzyliśmy Go. Niestety sekcja szturmowa Tygrys ponownie została zmniejszona do trzech operatorów. Nasza sekcja oraz konwój wybiła resztę jednostek w obozie i przegrupowaliśmy się na środku uzupełniając medykamenty w pobliskim namiocie medycznym. Dowódca po chwili planowania przydzielił strzelca KM'a do naszej sekcji St.Szer. Freezena. Znowu w dwóch land roverach w kolumnie opuściliśmy drogę i ruszyliśmy offroadem na środek wzgórza w kierunku dwóch wysokich przekaźników. Zatrzymaliśmy się 100 metrów przed i powoli wyłaniając się ze wzgórza zauważyliśmy BMD1 oraz spore oddziały piechoty.

Obrazek
Czarnoruski BMD-1 trafiony z RPG-7

W tym momencie UAZ-469 prawdopodobnie z wysokiej rangi oficerem zaczął uciekać na zachód oddalając się od obozu. Nasz BTR60 oraz połowa drużyny przytrzymała go ogniem tak długo, aż samochód został doszczętnie zniszczony. W tym samym momencie sekcja wsparcia Pantera zaatakowała sam obóz i zniszczyła BMD1. Kiedy zaraportowaliśmy o względnym bezpieczeństwie patrząc pod perspektywą sił Ppanc nasz BTR60 z dowództwem w środku wjechał do obozu likwidując resztę zagrożenia. Dziesięć minut później sztab razem z sekcją szturmową wycofał się z dala od obozu podczas gdy Kpr. Skurcz zaczął podkładać ładunki wybuchowe pod obydwa radary. Nie mam informacji o lokalizacji Sgt. Tenka, ale domyślam się, że osłaniał sapera. Po serii czterech wybuchów przez jakiś czas nikt nie odpowiadał po czym dowiedzieliśmy się, że saper został zabity przez falę uderzeniową podczas niszczenia drugiego radaru. Sgt. Tenk dołączył do sekcji szturmowej Tygrys, a tym samym sekcja wsparcia przestała istnieć.

Obrazek
Stanowisko radarowe tuz przed zniszczeniem

4. Etap czwarty.

Ponieważ wszystkie cele główne zostały zaliczone mogliśmy się wycofać w celu ekstrakcji jednostek oraz pojazdów z wyspy, jednak dowódca uznał że z obecnymi siłami powinniśmy sobie poradzić w wiosce Tiberia. Kolumną pojazdów wyruszyliśmy w kierunku skrzyżowania, po drodze wyeliminowaliśmy wrogi pojazd wojskowy oraz kilka jednostek na moście, udało się również zniszczyć cywilny samochód uciekający poza granice operacji. Wjeżdżając na wzgórze Tiberia została ostrzelana przez dwa karabiny M2. BTR60 chyba trzymał się z tyłu czekając na zlikwidowanie możliwych jednostek Ppanc. Sekcja Tygrys wysiadła z pojazdów i ruszyła w kierunku miasta na piechotę, podczas gdy BTR60 podjeżdżał pod miasteczko z lewej flanki. Podczas infiltracji miasta już na samym początku wróg przytrzymał nas ogniem raniąc Sgt. Kofeinę, który oddzielił się od drużyny uciekając na lewą stronę, oraz postrzelili śmiertelnie Szer. Argordena. W tym samym czasie zorientowałem się że zostałem sam na środku drogi patrząc na ciało strzelca LKM z mojej sekcji. Zacząłem wywoływać ludzi z mojej drużyny i udało mi się znaleźć St.Szer. Freezena oraz Sgt. Tenka strzelających w kierunku namiotów sanitarnych. W międzyczasie straciliśmy łączność z BTR60 a wcześniej dało się słyszeć mały huk po wystrzale. We trzech byliśmy przytrzymani ogniem i nie mogliśmy się wychylić, jednak Sgt. Tenk próbując zdjąć strzelca dostał bezpośrednio z granatnika, wybuch rozerwał Jego ciało na części a mnie oraz Freezena poraniły odłamki.

Obrazek
Ostatnie chwile Sgt. Tenka

Po szybkim opatrzeniu się szybko dołączyliśmy do Kofeiny szturmując pobliskie budynki i tworząc ogień zaporowy. Udało się wyeliminować strzelca, a grupa cywili przy namiotach sanitarnych została rozstrzelana. W tym momencie wychodząc na ulicy zobaczyliśmy wyglądającego na sprawny BTR'A60 jednak załoga nie dawała znaków życia.

Podcodząc pod pojazd wyeliminowaliśmy ostatnie zagrożenie i sprawdziliśmy stan pojazdu. Załoga nie przeżyła, ale pojazd wyglądał na cały poza jedną urwaną oponą. Kpt. Szlamek, St.Szer. GROM oraz St.Szer. Zaridian ponieśli śmierć w wyniku strzału z broni Ppanc. Sgt. Kofeina rozkazał zajęcie pozycji w BTR60 i bez przeszkód opuściliśmy teren operacji udając się do punktu ekstrakcji.

Koniec raportu, St.szer. Qbas

Obrazek

autor tekstu: Qbas
korekta: PrzemoC i Tenk
autor zdjęć: Freezen


www.cosa.xaa.pl l www.forum.cosa.xaa.pl
Tenk
Posty: 243
Rejestracja: 25 grudnia 2008, 20:58
ID Steam:
ID gracza: 4

Re: Combat Operations Specialists Attachment

Post autor: Tenk »

W ostatnich dniach, pewna grupa grająca w A2 zrobiła świństwo, które trudno opisać. Nie dość, że bezczelnie kopiowali linijki tekstu ze strony grupy COSA i wklejali na swoją, bez pytania korzystali z naszego, prywatnego repozytorium, to jeszcze nieudolnie wycięli liście laurowe z naszego logo i wsadzili do swojego. Szczyt lenistwa, głupota i czyste złodziejstwo, tyle można powiedzieć na temat ludzi z AFTP. Dopowiem tylko, że COSA nie jest pierwszą grupą, której wycieli podobne numery. Radzę uważać na tę dziecinadę, bo mimo, że to dorośli faceci to zachowują się jak w przedszkolu...

A to bardzo trafna grafika, którą zrobił gracz z naszej ekipy:
Obrazek
Tenk
Posty: 243
Rejestracja: 25 grudnia 2008, 20:58
ID Steam:
ID gracza: 4

Re: Combat Operations Specialists Attachment

Post autor: Tenk »

Przyjrzyj się lepiej, oba liście różnią się szczegółami, nasz nie jest wycięty z loga ONZ. I nie rób trzody w temacie grupy, którą sam olałeś.
Awatar użytkownika
brodaty
Posty: 9
Rejestracja: 21 listopada 2011, 21:49
ID Steam:
Kontakt:

Re: Combat Operations Specialists Attachment

Post autor: brodaty »

Tenk komu sie jeszcze pozalisz. Babci na Helu ? Tylko ty biedaku nie widzisz tego, ze lisc na logu ONZ to ten sam co na waszym logu.

"Dopowiem tylko, że COSA nie jest pierwszą grupą, której wycieli podobne numery." Czlowieku facet ktory zawinoł PSZ armacenter zrobil to na wlasna reke. A to teraz twoj kolega !

Pozdrawiam.
ODPOWIEDZ

Wróć do „[COSA]”